wtorek, 8 kwietnia 2014

O uwłaszczeniu naukowców...

Prace nad projektem nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, podejmującej temat tzw. uwłaszczenia naukowców, rozpoczęły się w zeszłym roku. W prasie zaczęto wówczas dyskutować o tym jak powinno wyglądać przyznawanie naukowcom praw własności do wyników badań, szczególnie w kontekście finansowania badań ze środków publicznych. Nowelizacja ma wprowadzać ograniczenia w zakresie uprawnień pracowników uczelni publicznych, dotyczących zasad publikacji wyników badań (tekstów naukowych). Mówi o tym prof;. Marek Szydło w swoim tekście opublikowanym niedawno na portalu Obywateli Nauki: "Prof. Marek Szydło o niepokojącym zapisie nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym".
Interesujący komentarz do tej opinii na stronie Uwolnij Naukę zamieścił Alek Tarkowski, dyrektor Centrum Cyfrowego, organizacji pozarządowej, która pracuje na rzecz zmiany społecznej i zwiększenia zaangażowania obywatelskiego wykorzystując potencjał narzędzi cyfrowych oraz modeli współpracy opartych na dzieleniu się zasobami i wiedzą. 
W związku z faktem, że rozpoczynamy właśnie w KES powolny proces cyfryzacji i otwierania zasobów, co oznacza umieszczanie w bazach z otwartym dostępem tekstów publikowanych przez naszych pracowników w czasopismach wydawanych przez Oficynę Wydawniczą SGH, postanowiłam opinię Alka Tarkowskiego przytoczyć w całości, dotyczy ona bowiem między innymi spraw związanych z otwartością nauki.

Na stronie „Obywateli nauki” została opublikowana ekspertyza prof. Marka Szydło, kierownika Zakładu Prawa Konkurencji i Regulacji Sektorowej na Uniwersytecie Wrocławskim, dotycząca obecnej nowelizacji ustawy prawo o szkolnictwie wyższym. Profesor Szydło dowodzi, że zapisy dotyczące prawa pierwokupu lub prawa pierwszeństwa uczelni w stosunku do wyników badań swoich pracowników mogą znacząco utrudnić publikowanie artykułów naukowych – gdyż wiele tytułów, szczególnie zagranicznych, nie zgodzi się na niezbędne w tej sytuacji umowy warunkowe (uwzględniające możliwość wykonania prawa pierwszeństwa przez instytucję, która zatrudnia autora).
Mam wrażenie, że źródło problemu leży w nieprecyzyjnym ujęciu kwestii własności intelektualnej. Ministerstwo, projektując zmiany, rozszerzyło w nowelizacji koncepcje dotyczące komercjalizacji wynalazków (objętych ochroną patentową) także na publikacje naukowe. Te jednak nie są przedmiotem ochrony patentowej, lecz prawnoautorskiej. Widać to w definicji „praw własności intelektualnej” przyjętych w ustawie:
„prawa własności do wyników badań naukowych lub prac rozwojowych, będących wynalazkiem, wzorem użytkowym, wzorem przemysłowym lub topografią układu scalonego, wyhodowaną albo odkrytą i wyprowadzoną odmianą rośliny oraz do utworów lub do informacji związanych z tymi wynikami, w szczególności know-how” (projektowany art. 86a ust. 1 zd. 2 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym).
Definicja ta wychodzi od wynalazków i wzorów, po czym dodaje do nich utwory oraz „informacje” (te ostatnie są bardzo ogólną kategorią, której nie da się prosto przypisać np. do pojęć stosowanych w ustawie o prawie autorskim – nie wiadomo więc o jaki zasób chodzi i jak prawo go reguluje). Następnie, nowelizacja zakłada istotne – o pożądane – zmiany do sposobu zarządzania wynalazkami na uczelniach: te stają się własnością naukowca-wynalazcy (dotychczas należały do uczelni). Jedynym ograniczeniem są wprowadzone prawa pierwszeństwa lub pierwokupu.
W czym więc problem? Sytuacja wygląda inaczej z prawami autorskimi do utworów – te są bowiem w posiadaniu naukowców już teraz. W odniesieniu więc do tego rodzaju własności intelektualnej, nowelizacja jest krokiem wstecz i wprowadza ograniczenia do swobody zarządzania prawami autorskimi przez naukowców.
Szkoda też, że zajmując się kwestią własności intelektualnej pracowników instytucji akademickich, nowelizacja ustawy nie dotknęła kwestii Otwartego Dostępu. W optymalnym modelu naukowiec, dysponując pełnią praw, byłby jednocześnie zobowiązany do udostępnienia publikacji i udzielenia do niej wolnej licencji (pisałem o tym na blogu Centrum Cyfrowego, warto też zawsze przypominać rekomendacje Budapest Open Access Initiative w tej kwestii).
Wskazane przez prof. Szydło trudności komplikują kwestię zarządzania prawami do utworów, a to nie służy wdrażaniu Otwartego Dostępu. Nowelizację należy poprawić – ale niewyłącznie w imię łatwości publikowania w zagranicznych tytułach. Nieprecyzyjne ujęcie różnic między wynalazkami i artykułami naukowymi może pogłębić błędne przekonanie w środowisku naukowym, że w imię komercjalizacji badań należy ściśle chronić – i nie otwierać – tekstów naukowych.

Tropiąc problem z nieprecyzyjną definicją własności intelektualnej w ustawie, dotarłem do ekspertyzy „Komercjalizacja badań naukowych w Polsce. Bariery i możliwości ich przełamania”, zamówionej przez NCBiR a przygotowanej przez prof. Witolda M. Orłowskiego. Ekspertyza ta także posługuje się niezdefiniowanym pojęciem własności intelektualnej, jednocześnie skupiając się na kwestiach wynalazczości. Rekomendowane działanie, które brzmi: „Jasne rozstrzygnięcia w zakresie praw własności intelektualnej (przekazanie praw wynalazcom)” powiela trudności związane z nowelizacją ustawy.

Polska jest dopiero na początku drogi otwierania zasobów naukowych, mimo iż światowe trendy w tym kierunku są bardzo wyraźne. Świadczy o tym chociażby wymóg otwartej publikacji wyników badań w projektach realizowanych w ramach nowego programu Horyzont 2020. Szkoda by było, gdyby nie do końca przemyślana nowelizacja cofnęła nas na tej drodze.

Anetta Janowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz