wtorek, 29 kwietnia 2014

O stabilności finansowej - o tym również mówimy w KES

Dziś na blogu relacja z seminarium, jakie odbyło się w naszym Kolegium w kwietniu. Było ono doskonałą okazją do uświadomienia sobie, jakie wyzwania obok reform sektora  bankowego w UE stoją przed pracami nad  nowymi zintegrowanymi ramami polityki  gospodarczej i budżetowej.

Seminarium naukowe pt. „Instytucjonalne uwarunkowania stabilności finansowej”, zorganizowane zostało przez Katedrę Skarbowości(1). Otworzył je Dziekan Kolegium Ekonomiczno-Społecznego prof. J. Osiński. Seminarium rozpoczęło się od dwóch wystąpień wprowadzających do dyskusji, które wygłosili;  prof. M. Zaleska  członek zarządu NBP, Kierownik Zakładu Regulacji, Kierownik Zakładu Bankowości i Bezpieczeństwa Systemu Finansowego SGH oraz prof. M. Kerber reprezentujący Uniwersytet Techniczny w Berlinie, Europolis.

Prof. M. Zaleska w swoim wystąpieniu starała się odpowiedzieć na pytanie czy unia bankowa to sukces czy kompromis. Skupiła się na wyjaśnieniu, czy na obecnym etapie prac nad projektem Unii Bankowej,  zapewni on lepszą ochronę deponentom, przywróci zaufanie do sektora bankowego i będzie w stanie ochronić go na wypadek kryzysu. Trzonem wypowiedzi była ocena  obecnego stanu projektu unii bankowej, na który składa się: wspólny nadzór bankowy-jednolity mechanizm nadzorczy (SSM) z wykorzystaniem środków z Europejskiego Mechanizmu Stabilności – EMS, oraz wspólny system  kontrolowanej  likwidacji banków i uporządkowanej interwencji w przypadku gdy bank ma problemy. Podkreśliła, że obecnie Unia  wycofuje się z  jednolitego systemu gwarantowania depozytów. Unia Bankowa będzie obowiązkowa  dla krajów strefy euro, natomiast kraje spoza strefy euro, w tym Polska będą mogły podjąć bliską współpracę jednak to nie da im  możliwości wsparcia z ESM. Nowy nadzór ma być głównym elementem unii bankowej, a pełną zdolność do działania ma osiągnąć w listopadzie 2014 r. W styczniu 2015 r.  mają zacząć funkcjonować nowe rozwiązania dotyczące restrukturyzacji i uporządkowanej upadłości oraz likwidacji banków. Na zakończenie wystąpienia Prof. M. Zaleska zwróciła uwagę, że przeniesienie pewnych kompetencji z poziomu krajowego na poziom europejski może spowodować  bałagan kompetencyjny i doprowadzić do wzrostu kosztów sieci bezpieczeństwa finansowego.
 
Następnie prof. M. Kerber w swojej prezentacji dokonał próby oceny projektu unii bankowej, jako elementu poprawy stabilności finansowej w UE. W swoim wystąpieniu skupił się głównie na wskazaniu tych elementów projektu, które mogą powodować potencjalne ryzyko. Przedstawił klika krytycznych uwag na temat problemów prawnych i pułapek w zakresie ekonomii instytucjonalnej w odniesieniu do projektu unii bankowej. Dotyczyło to m.in. roli EBC jako nadzorcy nad dużymi bankami strefy euro oraz jakie potencjalne problemy może to powodować. Ponadnarodowy EBC będzie pełnił funkcję nadzorcy, a jednocześnie funkcje w zakresie polityki pieniężnej i makroostrożnościowej. Zdaniem prof. M. Kerbera  ponadnarodowy nadzór nie zmieni faktu, że poszczególne kraje będą miały zróżnicowane  wpływy na jego funkcjonowanie. Jednocześnie centralizacja nadzoru bankowego nie wyeliminuje tzw. narodowej stronniczości, jako przykład podał lobbing francuski. Prof. M. Kerber zauważył , że jednolity nadzór w ramach strefy euro bez Wielkiej Brytanii i Szwecji doprowadzi do arbitrażu regulacyjnego. Pełna prezentacja wystąpienia prof. M. Kerbera jest dostępna na stronie katedry: www.kaska.sgh.waw.pl
 
Kluczowym  punktem seminarium był panel dyskusyjny, którego moderatorem była prof. A. Alińska.  W dyskusji udział wzięli prof. A. Janc, prof. J.K. Solarz, prof. K. Żukrowska, prof. K. Lutkowski,  prof. J. Nowakowski, dr M. Zygierewicz i dr P. Smaga. Ogólny wniosek z dyskusji można sformułować następująco: unia bankowa jest kolejnym krokiem podejmowanym przez kraje strefy euro w celu porządkowania relacji między państwami a bankami. Sektor bankowy powinien ponownie wrócić do swojej roli bycia usługodawcą dla gospodarki oraz to, że nadmierne regulacje mogą przyczynić się do rozwoju tzw. bankowości cienia.

J. Marczakowska - Proczka





(1) Projekt został sfinansowany ze środków Narodowego Centrum Nauki przyznanych na podstawie  decyzji numer DEC-2013/09/B/HS4/03610

wtorek, 22 kwietnia 2014

Kapitał społeczny zaklęty w kamieniu

Po świątecznych zawirowaniach, a więc z drobnym poślizgiem, dzisiaj kolejny tekst na naszym blogu: "Kapitał społeczny zaklęty w kamieniu" z cytowanej już tutaj książki prof. Sławomira Sztaby "Świat widziany oczami ekonomisty".

Z inicjatywy jednego człowieka – ojca Eugeniusza Makulskiego – wybudowano katedrę w Licheniu. Świątynia imponuje rozmachem, rozwiązaniami architektonicznymi, wykończeniem. Powstała ona dzięki ofiarności dziesiątek tysięcy ludzi z całego świata, którzy zaufali księdzu Makulskiemu i sfinansowali budowę oraz poświęcili własny czas na pracę w charakterze wolontariuszy. O niektórych darczyńcach informują kamienne tablice w przyziemiu katedry. Jest ich wiele tysięcy. Upamiętniają one, oprócz poszczególnych osób, liczne organizacje polonijne, związki kombatanckie, związki zawodowe, izby regionalne i stowarzyszenia. Historia budowy tej katedry obejmująca tylko 12 lat – średniowieczne katedry budowano przez życie wielu pokoleń – pokazuje siłę rzeczywistego przywództwa i jego wpływ na kształtowanie kapitału społecznego.  Nie dbając o gwarancje prawne, formalne zabezpieczenia, pokwitowania i rachunki, tysiące ludzi przekazywało przez wiele lat swoje pieniądze i świadczyło pracę na rzecz wspólnego dzieła – wzniesienia katedry. Nie tylko zminimalizowało to koszty transakcyjne, ale pozwoliło zebrać środki niezbędne dla artystycznego wykończenia świątyni. Jest ona kompletna – ze świetnymi organami, rzeźbami, posadzkami, witrażami. Detale nawiązują do polskiej symboliki i historii. Bez wątpienia jest to najlepsze dzieło architektoniczne wzniesione po 1990 roku w Polsce.
Wielkość dzieła księdza Makulskiego lepiej widać w zestawieniu ze Świątynią Opatrzności Bożej w Warszawie. Jej budowa trwa kilkanaście lat. Biurokracja kościelna forsująca ten projekt korzysta z dotacji państwowych. Mimo to budowa przedłuża się. Wyraźnie widoczny jest brak przywództwa. Brak również prywatnych darczyńców, wolontariuszy, entuzjazmu. Wierni zaufali natchnionemu, prostemu księdzu, ale odmówili tego zaufania biurokratycznym, bezimiennym strukturom.

Sławomir Sztaba




„To najbardziej opłacalna inwestycja i jedyny realny sposób tezauryzacji kapitału, oczywiście w skali interesów narodu, nie jednostek.” Barbara Bielecka – projektant świątyni



wtorek, 8 kwietnia 2014

O uwłaszczeniu naukowców...

Prace nad projektem nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, podejmującej temat tzw. uwłaszczenia naukowców, rozpoczęły się w zeszłym roku. W prasie zaczęto wówczas dyskutować o tym jak powinno wyglądać przyznawanie naukowcom praw własności do wyników badań, szczególnie w kontekście finansowania badań ze środków publicznych. Nowelizacja ma wprowadzać ograniczenia w zakresie uprawnień pracowników uczelni publicznych, dotyczących zasad publikacji wyników badań (tekstów naukowych). Mówi o tym prof;. Marek Szydło w swoim tekście opublikowanym niedawno na portalu Obywateli Nauki: "Prof. Marek Szydło o niepokojącym zapisie nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym".
Interesujący komentarz do tej opinii na stronie Uwolnij Naukę zamieścił Alek Tarkowski, dyrektor Centrum Cyfrowego, organizacji pozarządowej, która pracuje na rzecz zmiany społecznej i zwiększenia zaangażowania obywatelskiego wykorzystując potencjał narzędzi cyfrowych oraz modeli współpracy opartych na dzieleniu się zasobami i wiedzą. 
W związku z faktem, że rozpoczynamy właśnie w KES powolny proces cyfryzacji i otwierania zasobów, co oznacza umieszczanie w bazach z otwartym dostępem tekstów publikowanych przez naszych pracowników w czasopismach wydawanych przez Oficynę Wydawniczą SGH, postanowiłam opinię Alka Tarkowskiego przytoczyć w całości, dotyczy ona bowiem między innymi spraw związanych z otwartością nauki.

Na stronie „Obywateli nauki” została opublikowana ekspertyza prof. Marka Szydło, kierownika Zakładu Prawa Konkurencji i Regulacji Sektorowej na Uniwersytecie Wrocławskim, dotycząca obecnej nowelizacji ustawy prawo o szkolnictwie wyższym. Profesor Szydło dowodzi, że zapisy dotyczące prawa pierwokupu lub prawa pierwszeństwa uczelni w stosunku do wyników badań swoich pracowników mogą znacząco utrudnić publikowanie artykułów naukowych – gdyż wiele tytułów, szczególnie zagranicznych, nie zgodzi się na niezbędne w tej sytuacji umowy warunkowe (uwzględniające możliwość wykonania prawa pierwszeństwa przez instytucję, która zatrudnia autora).
Mam wrażenie, że źródło problemu leży w nieprecyzyjnym ujęciu kwestii własności intelektualnej. Ministerstwo, projektując zmiany, rozszerzyło w nowelizacji koncepcje dotyczące komercjalizacji wynalazków (objętych ochroną patentową) także na publikacje naukowe. Te jednak nie są przedmiotem ochrony patentowej, lecz prawnoautorskiej. Widać to w definicji „praw własności intelektualnej” przyjętych w ustawie:
„prawa własności do wyników badań naukowych lub prac rozwojowych, będących wynalazkiem, wzorem użytkowym, wzorem przemysłowym lub topografią układu scalonego, wyhodowaną albo odkrytą i wyprowadzoną odmianą rośliny oraz do utworów lub do informacji związanych z tymi wynikami, w szczególności know-how” (projektowany art. 86a ust. 1 zd. 2 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym).
Definicja ta wychodzi od wynalazków i wzorów, po czym dodaje do nich utwory oraz „informacje” (te ostatnie są bardzo ogólną kategorią, której nie da się prosto przypisać np. do pojęć stosowanych w ustawie o prawie autorskim – nie wiadomo więc o jaki zasób chodzi i jak prawo go reguluje). Następnie, nowelizacja zakłada istotne – o pożądane – zmiany do sposobu zarządzania wynalazkami na uczelniach: te stają się własnością naukowca-wynalazcy (dotychczas należały do uczelni). Jedynym ograniczeniem są wprowadzone prawa pierwszeństwa lub pierwokupu.
W czym więc problem? Sytuacja wygląda inaczej z prawami autorskimi do utworów – te są bowiem w posiadaniu naukowców już teraz. W odniesieniu więc do tego rodzaju własności intelektualnej, nowelizacja jest krokiem wstecz i wprowadza ograniczenia do swobody zarządzania prawami autorskimi przez naukowców.
Szkoda też, że zajmując się kwestią własności intelektualnej pracowników instytucji akademickich, nowelizacja ustawy nie dotknęła kwestii Otwartego Dostępu. W optymalnym modelu naukowiec, dysponując pełnią praw, byłby jednocześnie zobowiązany do udostępnienia publikacji i udzielenia do niej wolnej licencji (pisałem o tym na blogu Centrum Cyfrowego, warto też zawsze przypominać rekomendacje Budapest Open Access Initiative w tej kwestii).
Wskazane przez prof. Szydło trudności komplikują kwestię zarządzania prawami do utworów, a to nie służy wdrażaniu Otwartego Dostępu. Nowelizację należy poprawić – ale niewyłącznie w imię łatwości publikowania w zagranicznych tytułach. Nieprecyzyjne ujęcie różnic między wynalazkami i artykułami naukowymi może pogłębić błędne przekonanie w środowisku naukowym, że w imię komercjalizacji badań należy ściśle chronić – i nie otwierać – tekstów naukowych.

Tropiąc problem z nieprecyzyjną definicją własności intelektualnej w ustawie, dotarłem do ekspertyzy „Komercjalizacja badań naukowych w Polsce. Bariery i możliwości ich przełamania”, zamówionej przez NCBiR a przygotowanej przez prof. Witolda M. Orłowskiego. Ekspertyza ta także posługuje się niezdefiniowanym pojęciem własności intelektualnej, jednocześnie skupiając się na kwestiach wynalazczości. Rekomendowane działanie, które brzmi: „Jasne rozstrzygnięcia w zakresie praw własności intelektualnej (przekazanie praw wynalazcom)” powiela trudności związane z nowelizacją ustawy.

Polska jest dopiero na początku drogi otwierania zasobów naukowych, mimo iż światowe trendy w tym kierunku są bardzo wyraźne. Świadczy o tym chociażby wymóg otwartej publikacji wyników badań w projektach realizowanych w ramach nowego programu Horyzont 2020. Szkoda by było, gdyby nie do końca przemyślana nowelizacja cofnęła nas na tej drodze.

Anetta Janowska