Transatlantycka strefa wolnego handlu i inwestycji
Właśnie
rozpoczęła się piąta faza negocjacji między UE i USA dotycząca
transatlantyckiej umowy o wolnym handlu i inwestycjach. Oficjalna nazwa
porozumienia brzmi Transatlantyckie Partnerstwo na rzecz Handlu i Inwestycji (Transatlantic Trade and Investment
Partnership, TTIP). Rozmowy trwają od lipca 2013 r., ale dopiero teraz
weszły we właściwą fazę. Świadczą o tym sygnały o problemach i licznych kontrowersjach,
jakie towarzyszą dwustronnym rokowaniom. Wiemy o tym z różnych przecieków, które docierają do nas z Komisji
Europejskiej. Rozmowy są bowiem tajne, a
informacje na ich temat pochodzą z ogólnego mandatu, jaki negocjatorzy z
ramienia Komisji Europejskiej uzyskali od państw członkowskich UE. Ramy
porozumienia są bardzo ambitne, nie wiadomo tylko czy uda się w większość zrealizować.
Jeżeli umowa TTIP wejdzie w życie, to
utworzona zostanie największa na świecie strefa wolnego handlu obejmująca dwa
najbardziej rozwinięte podmioty w gospodarce światowej. To, co UE i USA
spodziewają się uzyskać dzięki porozumieniu do wzrost liczby nowych miejsc
pracy, większy przepływ towarów i inwestycji, a także podniesienie
konkurencyjności obu rynków.
Rokowania
dotyczą trzech obszarów: 1. dostępu do
rynku (ang. market access), a więc
liberalizacji przepływu towarów, usług i kapitału; 2. handlowych aspektów
działania w równych dziedzinach (chodzi tu m.in. o prawo własności
intelektualnej, zamówienia rządowe czy współpracę energetyczną); 3. Regulacji
(bariery pozataryfowe w tym techniczne bariery w handlu). Najważniejszym, a
zarazem najtrudniejszym punktem negocjacji są kwestie regulacyjne, które
dotyczą zróżnicowanych norm i standardów bezpieczeństwa działających po obu
stronach Atlantyku. To właśnie tego typu regulacje określone jako bariery
pozataryfowe stanowią najpoważniejszą przeszkodę w dwustronnych transakcjach
handlowych. Ograniczeniem nie są już wysokie bariery taryfowe, bowiem podczas
poprzednich rund negocjacyjnych GATT/WTO udało się je znacznie obniżyć, źródłem
obecnych i potencjalnych problemów są odmienne regulacje. Występują one we
wszystkich sektorach i branżach, począwszy od przemysłu samochodowego,
metalurgicznego, chemicznego, po sektor
kosmetyczny, farmaceutyczny czy rolny. Eliminacja ceł w handlu UE-USA nie
przyniesie zatem tak wielkich efektów handlowych jak mogłoby się wydawać.
Średnie stawki celne na towary przemysłowe w UE i USA wynoszą odpowiednio 4,2%
i 3,2%.
Ze względu na duże zróżnicowanie obu systemów
– amerykańskiego i unijnego osiągnięcie wspólnych wytycznych w zakresie barier
regulacyjnych będzie wyjątkowo trudne. Istnieje obawa, że przyjęcie metody
harmonizacji w zakresie wzajemnych norm i standardów będzie prowadziło do
ujednolicenia norm na zasadzie „równania
w dół lub w górę”. Z oczywistych więc powodów partner, który ma wyższe
standardy może się obawiać, że mogą one zostać obniżone. Inną metodą, znacznie
łatwiejszą do zaakceptowania jest wzajemne ustanie. Problemem jednak to, czy
negocjatorom uda się wypracować odpowiednie procedury, w oparciu o które nastąpi
wzajemne uznanie odmiennych norm i standardów. Trzeba w tym przypadku przyjąć
jakieś ogólne wytyczne, bowiem ze względów czasowych nie da się uznać
wszystkich szczegółowych norm dla każdego typu produktu czy usługi.
Ponadto
w umowie TTIP mogą pojawić się inne trudne tematy, takie jaki sprawa ochrony
praw własności intelektualnej, współpraca energetyczna czy zamówienia rządowe. Ze względu na brak dokładnych informacji na
temat przebiegu rokowań nie wiadomo, jakie konkretne zagadnienia są brane pod
uwagę. Dlatego w kontekście ochrony praw własności intelektualnej w Europie
pojawia się obawa dotycząca ACTA (Umowa handlowa dotycząca zwalczania obrotu
towarami podrabianymi), jak również sprawa europejskiego systemu oznaczeń
geograficznych (Geographical Indications),
który dotyczy ochrony regionalnych/tradycyjnych wyrobów rolnych z państw UE jak
np. szynki parmeńskiej, sera Roquefort,
polskiego oscypka czy miodu pitnego). Wielka niewiadoma dotyczy także
potencjalnej współpracy energetycznej. Europejczycy liczą na dostawy tańszego
amerykańskiego gazu ziemnego. W USA ograniczenia w wywozie LNG nie obowiązują
bowiem tych państw, z którymi USA mają podpisane umowy o wolnym handlu. Pojawia
się tu więc pewna szansa. Z drugiej jednak strony istnieją poważne ograniczenia
techniczne po stronie USA związane z eksportem błękitnego paliwa. Istnieje
ponadto obawa przed wzrostem cen gazu w USA.
Pozostaje
zatem wiele znaków zapytania odnośnie przyszłej umowy UE – USA. Nie wiadomo jak
będzie wyglądała liberalizacja obrotu usługami i czy ostatecznie zostanie
włączona do umowy klauzula o międzynarodowym arbitrażu inwestycyjnym typu
państwo-inwestor (Investor State Dispute Settlement). Generalnie największym
zwolennikiem i promotorem idei transatlantyckiej strefy wolnego handlu jest
tzw. duży biznes, a więc korporacje transnarodowe działające od lat po obu
stronach Atlantyku. Oponentami są natomiast organizacje konsumencie,
proekologiczne, zachodnioeuropejskie organizacje pozarządowe związane z
ugrupowaniami lewicowymi i partią zielonych. W Polsce natomiast trudno znaleźć
zarówno gorliwych zwolenników, jak i przeciwników porozumienia. Zainteresowanie
inicjatywą jest bowiem znikome. Może to wynikać z tego, że zarówno
przedsiębiorcy jak i konsumenci nie widzą dla siebie potencjalnych korzyści z
tytułu umowy UE –USA. Innym powodem jest brak szerszej informacji na ten temat
zarówno w mediach jak i debacie publicznej.
Małgorzata Grącik-Zajaczkowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz